Fotografia w wydaniu Jacka Szwica, choć mogłoby się tak wydawać, nie jest tylko realistycznym dokumentem, jest samodzielnym bytem, obrazem zobaczonym wyłącznie przez niego, wybranym i przefiltrowanym przez własną wrażliwość niepowtarzalnym momentem historii prywatnego świata autora. Nie nadając zdjęciom tytułów, podkreśla, że nie są reportażem (przy okazji jakby dystansując się od wykonywanego zawodu fotoreportera) i poddaje próbie interpretacyjną wrażliwość odbiorcy. Możemy tu wprawdzie odnaleźć znajome miejsca i osoby, jednak w innych okolicznościach, co oczywiste, lokalne obciążenia tracą znaczenie. Obcowanie z tymi zdjęciami nie dostarcza wielu estetycznych doznań, zresztą nie po to są tworzone, jest jak zetknięcie z prawdziwym życiem, ich wartość nie jest podbijana atrakcyjnością anegdot, jednak każde z nich opowiada jakąś intrygującą historię.
Prof. Tadeusz Nuckowski